Kto w swoich zbiorach ma jeszcze, czekającą na swój moment, starą szafkę lekarską?
Poniżej prosta recepta na jej udomowienie.
Moja trafiła do mnie trochę przez przypadek. Czasem, ze względu na swoją pracę, bywam w miejscach, których wiele osób stara się unikać. Może nie jest to najprzyjemniejsza część mojej pracy, ale rekompensatą są czasem właśnie takie znaleziska. Stała i czekała aż zacznie się remont i mili panowie przeniosą ją do kontenera… na złom. No nie mogłam się powstrzymać, żeby nie przygarnąć bidulki.
Niestety, kiedy postawiłam ją w domu, nieco zawiało chłodem i szpitalną atmosferą. Napisy w stylu: „leki przeciwbiegunkowe” też nie poprawiały sytuacji. Trzeba było szybciutko ją udomowić.
Nie planowałam wiązać z tym większych inwestycji, więc stanęło jedynie na zmianie koloru. Uznałam, że jeśli nie będzie biała, to mniej będzie kojarzyła się nam z szafką w gabinecie szkolnej pielęgniarki. A, że ja u mnie ciężko z kolorami i choćbym nie wiem jak się starała, to i tak wyjdzie szary, to dla odmiany stanęło na czarnym. Już nie szpitalnie i jakże optymistycznie :).
I odbyła się szybka akcja:
- Mycie, bo trochę postała w szkolnej piwnicy.
- Szlifowanie. Hmm, w zasadzie nie wiem, po co. Ale uwielbiam szlifować, więc kto mi zabroni? I to działanie trochę zmatowiło farbę, więc dało lepszą przyczepność dla nowej warstwy.
- Oklejanie szyb. No nie jest to moja ulubiona czynność, choć może wygląda inaczej.
- Malowanie. Relaks… Wszystko na czarno, więc nie trzeba się martwić, że wyjdę za linię. Dwie warstwy w odstępie kilkunastu godzin. Oczywista oczywistość, że farbą do drewna i metalu.
- I uwaga… Woskowanie. Tak, woskowanie metalowej szafki bezbarwnym woskiem do drewna. Od jakiegoś czasu właśnie tak zabezpieczam farbę, bez względu na to, na jakim jest podłożu. Robię tak, dlatego że wosk daje efekt, który mi najbardziej odpowiada. Lekki satynowy połysk, widoczna faktura materiału, pozostają na nim lekkie ślady użytkowania, ale jednocześnie farba jest zabezpieczona w wystarczającym stopniu. Pasuje mi takie rozwiązanie, choć to pewnie mało profesjonalne.
I chyba się udało, bo domownicy przestali już omijać ją wielkim łukiem.
PS. Teraz omijają jeszcze większym inną szafkę, która stoi w kolejce i bardzo intensywnie pachnie wioską 🙂