Logo zrobię sobie

WE DWOJE RAŹNIEJ…

Dzisiaj króciutko o tym, jak z dwóch staroci powstało nasze domowe centrum dowodzenia.
Nie zawsze od początku mam plan, co powstanie z tego, co właśnie wpadło mi w oko. Tak było i wtedy, kiedy na jednym z portali wypatrzyłam starą nadstawkę. Była kiedyś elementem wyposażenia apteki. Nic specjalnego, ale przyciągnęła mój wzrok, więc… wylądowała w mojej pracowni. Długo chodziłam wokół niej, zastanawiając się, co z nią zrobić i przede wszystkim, na czym postawić. Pomysły były różne, od zakupienia metalowych nóg, po plany na samodzielne zrobienie drewnianej konstrukcji. Niestety wszystkie wiązały się z nakładami finansowymi, a tego chciałam uniknąć :).
Pozostało mi więc odświeżenie tego, co miałam z nadzieją, że rozwiązanie przyjdzie mi z czasem do głowy. Przeszlifowałam całość, przeciągnęłam bejcą dla uzyskania głębszego koloru i tradycyjnie zawoskowałam. Tym razem dwa kolory wosku – naturalny i miejscowo ciemny wosk w kolorze palisandru. Pomysłu na nogi nadal nie miałam, więc w tym stanie na długi czas utknęła na komodzie.
Jak to w życiu bywa, na drugą połówkę trzeba czasem długo czekać i nigdy nie wiadomo, gdzie się ją spotka. Może np. na śmietniku… :). No właśnie. Podczas remontu starej szkoły sporo ciekawych i nieciekawych rzeczy wylądowało na podwórzu czekając na przyjazd śmieciarki. Nie ukrywam, że trzeba się nieco przełamać, grzebiąc w takich miejscach :), ale co tam… przecież zawsze można udawać, że zgubiliśmy w tym stosie np. kluczyki od samochodu :).
I w ten sposób apteczna nadstawka stanęła na nogi szkolnego stolika/pomocnika.
Oczywiście on również wymagał oczyszczenia i pomalowania. Szufladki dostały nowe uchwyty a ich wnętrze wyłożyłam szarym filcem.

Wiem, wiem, wygląda nieco rachitycznie, ale przecież to ma być zabawa :).
Jak na razie, ten śmieszny mebelek, zyskał sympatię domowników (a nawet nazwę „Profesorek”, chyba przez czarne okularki 🙂 ) i stał się naszym domowym centrum dowodzenia.



do góry