Kiedy byłam w wieku moich dzieci kanapki do szkoły zawijane były w papier śniadaniowy. Ze sklepu nikt nie przynosił 3 foliowych toreb z zakupami, zresztą nie było czego w nich przynosić. Rodzice chodzili na zakupy z siatką… lekko rozciągliwą torbą uplecioną ze sznurka, która mieściła się w każdej, nawet niewielkiej, damskiej torebce.
Oczywiście temat ekologii jest ważny, ale nie o tym chcę powiedzieć.
Dziś przyszedł czas, kiedy noszenie siatki znowu przestało być obciachowe 🙂 I fajnie, bo to z pożytkiem dla nas i przyszłych pokoleń.
Dzisiaj sznurek i sznurkowe wyroby są na topie, są wszędzie i naprawdę mogą mieć wiele praktycznych zastosowań jak i być pięknym elementem dekoracyjnym. Robimy z niego dywany, pledy, pufy i poduchy. Świetnie się sprawdza przy pleceniu koszy, organizerów, zabawek. Kolorystyka jest tak bogata, że właściwie nie mamy ograniczeń w tworzeniu naszych pięknych użytkowych i nieużytkowych rzeczy.
Pamiętam też z dzieciństwa, a w zasadzie bardziej z domów dziadków i pradziadków, ścienne plecione ozdoby. Słomiane maty, wełniane makatki, sznurkowe makramy. Pod sufitami wisiały doniczki z kwiatami w sznurkowych kwietnikach. Dzisiaj sznurkowe makramy i kwietniki wróciły do łask. Są piękne… naturalne, kolorowe, duże, małe,od koloru do wyboru. Można je kupić wszędzie i z pewnością każdy znajdzie coś w swojej stylistyce.
Ale można też pobawić się sznurkiem i wypleść sobie makramę samemu. Przecież nie musi być to zaraz dzieło sztuki.
Ja postanowiłam spróbować i nie ukrywam, że mnie też wciągnęło. Materiał jest zdecydowanie łatwiejszy w wyplataniu niż drut i wiklina – tak, taką przygodę też miałam i dzisiaj w sypialni stoi mój własnoręcznie wypleciony kosz :).
To zajęcie, choć bardzo czasochłonne, okazało się niezwykle przyjemne, wyciszające, wręcz terapeutycze. A do tego możemy zyskać ozdobę na ścianę w stylistyce takiej, jaka nam i naszemu wnętrzu pasuje najbardziej. Nie trzeba nawet zgłębiać tajemnej sztuki plecenia tysiąca rodzajów supełków :), na początek wystarczą dwa, trzy podstawowe.
Chcę tu pokazać co udało mi się zrobić przy pomocy właśnie tylko dwóch podstawowych wiązań i jednej próbie “na brudno”.
Jak przygotowałam się do pracy z makramą?
Oczywiście musiałam zaopatrzyć się w sznurek, bo to czym dysponowałam w domu nie było wystarczające, choć już wiem, że można je pleść dosłownie ze wszystkiego.
W sieci można znaleźć wiele porad na temat tego jaki sznurek jest najlepszy i gdzie można się w niego zaopatrzyć, ale jak się okazuje, w dużej mierze zależy to od osobistych upodobań. Ja wybrałam na początek sznurek bawełniany, surowy grubości 2 i 3 mm oraz bawełniany czarny o grubości 5 mm. Wszystkie doskonale się sprawdziły. Surowy, sztywniejszy pozwala na nadawanie kształtu ażurowym wyplotom, natomiast gruby bawełniany jest miękki i sprawia, że makramę wyplata się z łatwością.
W domu miałam też do dyspozycji resztki włóczki w różnych kolorach i grubościach (pozostałości działań szydełkowych) i zwykły sznurek konopny. Przydały się nawet drewniane koraliki, które od dawna czekały na swoją kolej w naszych domowych działaniach artystycznych :).
Początkowo mniejsze makramy plotłam w pozycji leżącej. Oczywiście górę trzeba sobie do czegoś przymocować, żeby makrama się nie przesuwała. Przy dużej natomiast świetnie sprawdził się regulowany wieszak na ubrania.
I tak, po jednej próbie wyplotu makramy wg wskazówek zawartych w jednym z filmików instruktażowych, przyszedł czas na realizację tego co miałam w głowie.
Pierwsza makrama powstała z myślą o pokoju córeczki. Miało być dla dziecka, więc słodko i kolorowo.
Potem pomyślałam o czymś, co wprowadzi trochę przytulności do mojej sypialni. Tam pasowały moje ukochane szarości i naturalne kolory. Wykorzystałam więc resztki włóczki z pledów, sznurek konopny i drewniane koraliki. Znowu podstawowe wiązanie, dzięki któremu pojawiły się różne sploty na tle luźno zwieszonych włóczek.
Oczywiście style makram są bardzo różne i to co zrobimy zależy tylko od tego jakie są nasze upodobania. Mnie podoba się wiele rodzajów ale, może z racji zawodu, wolę kreskę niż plamę :). Dlatego postanowiłam zrobić sobie, bardziej ażurowe i geometryczne wzory. Do tego asymetria i organiczne kształty naturalnych elementów w moim odczuciu tworzą ciekawy i niepowtarzalny efekt. Wykorzystując naturalne materiały, gałęzie drzew, w zasadzie nie ma możliwości zrobienia dwóch identycznych prac. I to mi się właśnie podoba. U mnie kształt gałęzi poniekąd podsunął pomysł na kompozycję makramy.
Mniejsza powstała z surowego sznurka bawełnianego gr. 3 mm. Jako element dekoracyjny, zamykający kompozycję wplotłam drewniany koral. Połączenie naturalnych kształtów z geometrycznymi i asymetria, to kierunek, który przypadł mi do gustu.
Do dyspozycji zostało mi jeszcze 100 metrów grubego, czarnego sznurka, który leżał w zasięgu wzroku i kusił. I wyszedł mój czarny charakter… w wersji makro :). Teraz szuka miejsca w naszym domu.
Do wszystkich makram użyłam gałęzi zebranych na plaży w czasie tegorocznych ferii. Takie drewno, opłukane przez wodę, świetnie się do tego nadaje i pięknie wygląda.
I tak właśnie, na zszargane nerwy i w ramach odpoczynku po całodniowej gonitwie, polecam makramę. Nie trzeba być artystą, ani posiadać jakichś specjalnych talentów, może to zrobić każdy, kto tylko ma na to ochotę!